Life in Hamburg

Tuesday, October 03, 2006

Przyjazd


Wczoraj po południu przyleciałem do Hamburga. Pomyślałem że założę bloga, może komuś będzie się chciało to przeczytać, a może mi będzie chciało się do tego wrócić. W każdym razie, sporo wrażeń jak na te dwa dni.

Najpierw może o tym jak to prawie udało mi się spóźnić na samolot :) Sytuacja prawie filmowa, bo spóźnić to można na autobus, a nie na samolot na który ma się bilet od trzech miesięcy, ale jednak. Otóż 1 października, komisarz miasta stołecznego Warszawa wydał zgodę na zorganizowanie jakiegoś durnego biegu. Szczerze mówiąc nie mam nic przeciwko temu, o ile nikomu po głowie nie chodzą takie chore pomysły jak bieg bo wisłostradzie (czy w tych okolicach). Efekt był taki że po półgodzinnej przeprawie przez tunel wyjechaliśmy żeby zobaczyć jeszcze 
większy korek. Wszyscy drą japę na Bogu ducha winnego policjanta który nic nie może zrobić. Ehh, słowem, żenada. Niech sobie biegają po jakichś parkach, ale blokować ulicę i utrudniać ludziom życie bo ktoś chce sobie pobiegać, paranoja.
Lot całkiem przyjemny, a co najważniejsze naprawdę krótki. W sumie chyba 1:20, także chwila.

Na lotnisku odebrał mnie mój mentor, Adam.  Gość jakieś 5 lat ode mnie starszy, chwilowo dość zajęty ze względu na egzaminy. Fajnie ma swoją drogą - w sensie znajomości języka - mieszka tu już 17 lat, więc siłą rzeczy. Mi idzie trochę gorzej ;) Mieszkam w akademcu na Bunatwiete z francuzką Delfiną, kanadyjczykiem (a właściwie egipcjaninem) Miną i turkiem zabijcie mnie ale nie mogę zapamiętać jak ma na imię. Ktoś jeszcze dojdzie pewnie. W każdym razie, akademol w super stanie, w szoku byłem jak wszystko ładnie przygotowane było. Nowe meble, nowa pościel, nowa lampka, nowy sprzęt w kuchni. Nawet przewodnik po mieście i batonik zostawili :] miło.

Zdążyłem jeszcze wybrać się na spotkanie zapoznawcze dla studentów z wymiany. 
W sumie to trochę dziwno to było. Trochę na zasadzie: macie tu colę i paluszki i bawcie się dobrze, chociaż się nie znacie. No ale można było  zobaczyć po co kto przyjechał :] Dimitri z Kazachstanu od początku stresuje
 się kursami na które się zapisze i wszystkich o to pytał. Z kolei Borzana z Bułgarii zdążyła pogadać ze wszystkimi facetami, lub też raczej wszyscy zdążyli pogadać z nią (swoją drogą fajnie było patrzeć jak wszyscy koło niej się kręcili :> Z drugiej strony, czemu tu się dziwić, to w końcu też polibuda, i kobiet tu jak na lekarstwo. Nie wiem czego ja sie spodziewałem przed przyjazdem tutaj ;P

Po po tym dziwnym nieco spotkaniu była jeszcze imprezka w Trieftstrasse - innym akademiku tutajszej polibudy. Całkiem przyjemnie, niemcy bardzo przyjaźni, chociaż może to pierwsze wrażenie;] Aha, i mają piłkarzyki, plus dla nich:)

0 Comments:

Post a Comment

<< Home